Odpowiedz w temacie  [ Posty: 32 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna
Opisy doświadczeń osób chorych 
Autor Wiadomość

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Ta historia zaszokowała cały świat. 39-letnia Valeria Levitin na skutek drastycznej diety, stosowanej przez wiele lat, przy wzroście 1,72 metra, waży zaledwie 26 kilogramów. Teraz opowiada, jak choroba zrujnowała jej życie.
Kobieta urodziła się w Rosji, ale obecnie mieszka w Monako. Wierzy, że korzenie jej późniejszego dramatu leżą jeszcze w dzieciństwie, kiedy jej matka bardzo dużą uwagę przykładała do szczupłej sylwetki córki.
Valeria bardzo często się ważyła, by sprawdzić, czy przypadkiem nie przybrała nieco na wadze. Zresztą działo się to pod czujnym okiem jej matki.
REKLAMA
Mając 16 lat przeprowadziła się z rodzicami do Chicago (USA). Ważyła wtedy 60 kilogramów. Zdesperowana, by "wpasować się" w nowe środowisko i otoczenie zaczęła szybko tracić na wadze. Sądziła, że dzięki temu zostanie doceniona i zaakceptowana przez nowych kolegów.
Wielkim i niespełnionym dotąd marzeniem nastolatki było zostanie modelką. Niestety usłyszała, że jest zbyt gruba. Nie miała więc wyboru. Ze swojej diety wycięła cukier i węglowodany.
Pewien epizod z życia młodej dziewczyny wpłynął na nią w sposób ogromny. - Graliśmy w piłkę nożną i podczas meczu jeden z moich kolegów powiedział: "Wiem, jak możemy wygrać mecz. Musimy umieścić duży tyłek Valerii w bramce". Cały mój świat się zawalił – wyznaje po latach od tamtego wydarzenia. Po tym okrutnym żarcie, dziewczyna, stała się jeszcze bardziej zdeterminowana, aby schudnąć.
Mając 24 lata ważyła zaledwie 38 kilogramów. Dziewczyna, w obawie przed obrażeniami, nie mogła nawet zatańczyć. Przez następne dziesięć lat kobietą zajmowało się ponad 30 specjalistów ds. zdrowia. Raz doszła do niebezpiecznej wagi 24 kilogramów.
Po nagłośnieniu przez media sprawy 39-latki, zaczęła ona otrzymywać wiele maili od zdesperowanych młodych osób, chcących z Levitin wziąć przykład.
- Dostawałam maile od młodych dziewczyn, które chciały, bym je poinstruowała, co mają zrobić, by wyglądać tak jak ja. Wszystkie listy jakie otrzymywałam pochodziły od kobiet mających około 20 lat. Byłam dla nich inspiracją. A ja nie chce je uczyć, jak umierać – mówiła mediom.
W rezultacie, zdecydowała się na odważny krok i publicznie zabrała głos w kampanii przeciwko anoreksji. Opowiada, jak choroba zrujnowała jej życie.
Kobieta, jak sama przyznaje, chce podzielić się swoją historię, aby zapobiec i przestrzec innych zanim padną ofiarą tego samego losu. - Anoreksja uczyniła ze mnie osobę samotną, nieatrakcyjną i odpychającą dla innych - wyznała.
Obecnie Levitin nie może jeść niektórych pokarmów, ponieważ jej organizm ich nie przyswaja. Jednym z takich przykładów jest chleb. – Nawet już nie pamiętam, jak on smakuje – mówi rozżalona.
Kobieta wierzy, że najlepszym dla niej rozwiązaniem byłaby przeprowadzka do Moskwy, gdzie czułaby się bardziej swobodnie. Najważniejszym celem, do którego 39-latka obecnie dąży jest, dzięki pomocy surogatki, zostanie matką.
(dailymail.co.uk,PG)


12 lip 2013, 14:40
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Smallcalories: Kiedy i jak zachorowałaś na anoreksję.?
Mia, siostra Any: W październiku 2010 roku postanowiłam, że schudnę kilka kilogramów. Nigdy nie potrafiłam odmówić sobie słodyczy nawet na jeden tydzień. Jadłam, mówiąc "raz się żyje". Ale tym razem było inaczej. Na początku odstawiłam słodycze, jadłam tylko do 18 i starałam się ograniczać normalne porcje jedzenia, które jadłam do tej pory. Niby niewinna dieta. Zaczęłam się ważyć, choć do tej pory tego nie robiłam. I moja dieta zaczęła przynosić efekty w postaci mniejszej cyfry na wyświetlaczu. Byłam zmotywowana. Moje wyrzeczenia przynosiły rezultaty. Narzucałam sobie niewinnie kolejne restrykcje. Chudłam. Osiągnęłam wagę, którą chciałam osiągnąć, a mimo to nie potrafiłam przestać. Utrata wagi dała mi powody do zadowolenia z siebie, do tego, że jednak coś potrafię, że jestem w stanie nad czymś zapanować, skontrolować. Wtedy tego nie wiedziałam, ale dziś już wiem jak bardzo było to zgubne. Że to były tylko pozorne powody do zadowolenia, rytuały pozornie dające poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Byłam wtedy w ostatniej klasie liceum. Życie wyślizgiwało mi się z rąk, bo przyszłość stała się nie pewna. Koniec szkoły i co teraz? Studia? Ale jakie? Dorosłe życie?! Czułam się niewyposażona w niezbędne doświadczenie do takiego życia. Nie miałam swojego życia, nie miałam swojej indywidualności. I wtedy pojawiła się ona. Kiedy i jak zachorowałaś na anoreksję.?

Jaki typ.?
U mnie pierwotną chorobą była anoreksja typ restrykcyjny. Trwała ona przez najdłuższy okres czasu. Potem zaczęły mi się zdarzać napady kompulsywnego objadanie się, co ostatecznie przyczyniło się do powstania bulimii.

Co to jest ED.?
ED to eating disorders to zaburzenia odżywiania. Dwa główne zaburzenia to anoreksja i bulimia, niemniej zalicza się do nich także being eating (jedzenie kompulsywne), ortoreksję, zespój jedzenia nocnego, otyłość i EDNOS (Eating disorder not otherwise specified) czyli zaburzenie odżywiania nie określone w inny sposób.

Chorowałaś na bulimię.?
Na bulimię choruję aktualnie. Walczę z nią prawie każdego dnia. Ale nie poddaję się, bo wiem, że chorobą można pokonać. I CHCĘ ją pokonać, bo jestem już zmęczona tym, co robi z moim życiem.

Sama podjęłaś decyzję o leczeniu.?
Decyzję o leczeniu podjęłam sama. Ok. czerwca 2011r, po moich 18 urodzinach, kiedy to mogłam już pójść do psychiatry sama bez matki, poszłam, bo czułam że coś jest nie tak. Że wszystkie moje dni, każda chwila obraca się tylko wokół jedzenia. Byłam już tym po prostu zmęczona. Wtedy dostałam pierwsze leki antydepresyjne. Brałam je, ale choroba żyła swoim życiem. Cały czas rządziła każdym moim dniem. Chudłam. Pewnego dnia moja matka dostała telefon od mojej wychowawczyni z powodu mojego ciała. I wtedy się zaczęło. Zaczęły się wyrzuty, dlaczego nie jem, do czego ma to prowadzić... Moja chora część odpierała wszystko co matka mówiła. Że nie mam problemu, że sobie poradzę. Wielokrotnie się o to kłóciłyśmy. Ostatecznie razem zaczęłyśmy szukać pomocy. Poszłyśmy do innego psychiatry. Dostałam skierowanie do szpitala. CHCIAŁAM się leczyć. Na oddziale jadłam wszystko, co musiałam, czytałam książki jak wyjść z choroby, próbowałam nawiązać relacje z innymi, z których całkowicie zrezygnowałam, bo choroba zamykała mnie w czterech ścianach, koncentrując wszystkie moje myśli w temacie jedzenia, kalorii... CHCIAŁAM się leczyć, ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, co znaczy życie bez choroby. To znaczy, że zostaje pustka, wolna przestrzeń, którą choroba szczelnie wypełniała. Wtedy nie miałam siebie, nie miałam pasji, marzeń, celów, nie wiedziałam co lubię, a czego nie. Nie wiedziałam kim jestem i nie wiedziałam co chciałabym robić w życiu. W ten czas nie miałam czym wypełnić pustki, z którą wiązałaby się rezygnacja z choroby. Wyszłam ze szpitala i mimowolnie powróciłam do starych, chorobowych schematów. Chudłam. Chudłam. Chodziłam na terapię. Rezygnowałam z terapii. Wracałam, szukałam, aż w końcu znalazłam terapeutkę z którą pracuję do dziś. Trafiłam do niej ze swoją najniższą wagą i jestem jej dziś ogromnie wdzięczna, że nie wysłała mnie na przymusowe leczenie kolejny raz do szpitala. Wiedziałam, że potrzebuję pomocy, ale nie tam, za murami. Tamto miejsce wyłącza cię z życia. A życie jest tu. Pośród codzienności. I w tej codzienność trzeba się odnaleźć, a nie od niej uciekać. Walczyłam. Walczę wciąż! Po drodze byłam jeszcze raz hospitalizowana, ale wynikało to z kompromisu między mną, a moją psychiatrą, bo nasiliły się w ten czas u mnie zaburzenia osobowości i bulimia. Od tamtej pory jest lepiej. Choć nadal walczę z panią na b. Walczę z nią, a nie ze swoim ciałem!
Jak ono przebiegało.?
Jak przebiegało leczenie? Co do kwestii jedzenia, 5 posiłków dziennie jedzonych pod nadzorem pielęgniarek. Trzeba było zjeść wszystko, co nałożył personel. Na śniadanie: zupa mleczna np. z lanymi kluskami + dwie kromki chleba z masłem i wędliną/dżemem/jajkiem. Drugie śniadanie: nutridrink (wysokokaloryczny, wysokobiałkowy napój odżywczy) + szklanka mleka + 2 kromki bułki paryskiej z masłem. Obiad: 1sze danie - zwykle ziemniaki ze sosem, mięso, surówka i 2gie danie - zupa. Podwieczorek: nutridrink + np. kisiel ze śmietaną i cukierki czekoladowe (ok. 5 szt) albo opakowanie herbatników + serek waniliowy itp. Kolacja: dwie kromki chleba z masłem + dodatki.
Po każdym posiłku było leżenie. Na początku, gdy waga była niższa leżałam godzinę po każdym posiłku, potem gdy przybrałam juz tylko 30 minut. Całe leczenie było zawarte w kontrakcie zawartym pomiędzy mną a zespołem lekarzy i terapeutów. Na pierwszym spotkaniu musiałam wyznaczyć sobie cele, które chcę osiągnąć, np. poprawić relacje z innymi, popracować nad swoją samooceną..., jak też zarazem określiliśmy ile kilogramów muszę przybrać i jakie przywileje zdobędę gdy przybiorę określoną ilość kg. Na początku nie mogłam nic. Potem np. jeden telefon do mamy/tydzień, potem np spacer z wychowawcą... Poza tym miałam na oddziale terapię indywidualną, terapię grupową, psychorysunek, muzykoterapię, psychodramę...

Jeszcze raz - tym razem oficjalnie - dziękuję założycielce za odpowiedzenia na te pytania. Szczytem marzeń jest ów 'wywiad' i mam nadzieję na dalszą współpracę. A Wy, drodzy internauci komentujcie, wyrażajcie swoje opinie a niebawem - jeśli tylko zechcecie - kolejne 'wywiady'.


12 lip 2013, 14:45
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Witaj!

Coz moge Ci napisac...jestem byla anorektyczka i wtedy kiedy wdeplam w ta chorobe malo kto o niej slyszal, ja sama nie wiedzialam, ze to jakas anoreksja. Moja mama zaczela od szperania w ksiegarniach az znalazla notke definiujaca anoreksje. Wtedy zaczely sie dzialania. Teraz z perspektywy czasu moge Ci co nieco podpowiedziec.
Rozmowa nic nie da...nawet jesli dziecko obieca Ci, ze bedzie jadlo to obietnicy nie dotrzyma i to nie daltego ze jest zlosliwe ale dlatego, ze anoreksja to choroba psychiczna!!!!! Nie da sie z niej wyjsc bez fachowej pomocy, sam/a nie dasz rady. Najpierw zaproponuj dziecku pomoc. Bedzie sie buntowac - to jest pewne ale nikt nie powiedzial, ze bedzie latwo. Musisz sie tez zastanowic co moze byc przyczyna anoreksji. Jak powszechnie sie mowi anoreksja zaczyna sie od odchudzania ale te odchudzanie skads sie bierze i przyczyna wcale nie musi byc otylosc czy wrazenie ze sie jest grubym. Dziecko zapadajace na te chorobe nie moze sobie z czyms poradzic...moze jakies kompleksy, problemy w rodzinie, trudne dziecinstwo...anoreksja jest forma dowartosciowania sie, nie jem, chudne - jestem w czyms bardzo perfekcyjny, mam kontrole nad swoim cialem i wszystko mi sie udaje.
Po pierwsze nie zmuszaj do jedzenia bo albo naje sie tabletek przeczyszczajacych albo wszystko zwymiotuje.
Po drugie mow, ze jest wartosciowym czlowiekiem i pieknym.
Po trzecie wizyta u psychologa
Po czwarte jesli widzisz, ze dziecko jest juz w naprawde fatalnym stanie to nie pozostaje nic innego jak zamkniety oddzial dla anorektyczek.
Nie znam stron z pomoca dla rodzicow. Znam fora anorektyczne ale na nich moglbys sie jeszcze bardziej zdolowac.
Powiem jedno : WALCZ O SWOJE DZIECKO BO ANOREKSJA ZABIJA!!!!!!


12 lip 2013, 15:36
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
choruje od 6 lat. wiem, ze powinnam udac sie na leczenie puki nie jest za
pozno, ale bardzo sie tego obawiam. obawiam sie zmian, wrecz panicznie ie ich
boje. moze dziwnie to zabrzmi, ale anoreksja to jedyne na co moge liczyc,
jedyny staly pierwiatek mojego zycie, z ktorym nie chce sie rozstawac dla
bezpieczenstwa. dwa lata temu, pomog mi przyjaciel, ktory szybko zareagowal,
kiedy wyznalam mu prawde. powoli zaczelam zdrowiec, doszlam do normalnej wagi
55 kg. i bylam z niej bardzo zadowolona. bylam zdrowa i szczesliwa. az do
tego czau, ciaglych zmian. matura, studia, wyprowadzka do akademika, a za dwa
tygodnie slub mojego brata. nie wytrzymalam i koszmar choroby wrocil.
fizycznie czuje sie fatalnie, ale psychicznie jestem bezpieczna. kiedy nie
jem, od razu mi lepiej, wiem ze to zludne uczucie, ale tak jest wygodniej.
znowu przezywam cos, co bardzo dobrze znam, wiem co bedzie dzialo sie dalej,
wiem jak bardzo bedzie bolalo, znam caly scenariusz i swiadomie nie chce z
niego rezygnowac


12 lip 2013, 15:39
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Nie wiem, czy powinnam o tym tutaj pisać. Ale spróbuję.
Mam 18 lat, od roku choruję na anoreksję. Schudłam z 56 kg do 35 kg przy wzroście 166 cm.
Może powiem jak to się wszystko zaczęło. Zmarł mój chłopak. Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić. Chciałam umrzeć, ale bałam się bólu. Wybrałam śmierć przez zagłodzenie. Straciłam wielu przyjaciół, zamknęłam się w sobie. Na początku odstawiłam słodycze i tłuste potrawy. Później jadłam same owoce, piłam tylko wodę mineralną. Następnie i owoce odeszły w zapomnienie. Piłam zieloną herbatę, wodę i łykałam tabletki przeczyszczające, wymiotowałam. Traciłam na wadze bardzo szybko. Wtedy już przestałam myśleć o tym, że robię to po to, by umrzeć. Spodobało mi się to. Oglądałam zdjęcia anorektyczek, prowadziłam bloga - dołączyłam do tzw. "motylków". Liczyły się tylko ćwiczenia, na które czasem już nie miałam siły i spisywanie bilansów, ile danego dnia 'zjadłam'.
Któregoś dnia, miałam zjeść śniadanie przy mamie. Rozpłakałam się nad talerzem. Wtedy przyznałam się, że mam problem. Mama umówiła mnie z psychologiem. Chodziłam na wizyty co tydzień. Nadal nie jadłam, choć mówiłam każdemu, że zaczynam już jeść normalnie. W domu próbowali mnie kontrolować. Kiedy miałam do szkoły na 8, wstawałam o 6 żeby wyrzucić wszystko, co mama przygotowała mi na śniadanie, udawałam, że wszystko zjadłam. W szkole nie jadłam niczego, piłam tylko wodę. Czasem nie miałam nawet sił, by wejść po schodach. Po powrocie ze szkoły był obiad, który również wyrzucałam. A kolacji nigdy nie jadłam, twierdziłam, że najadłam się obiadem. Lubiłam oglądać zdjęcia jedzenia, wyobrażałam sobie, że już to zjadłam i wcale nie jestem głodna. Lubiłam też wąchać różne potrawy. Ale nigdy nie brałam niczego do ust. Pewnego dnia, miałam jechać do psychiatry, bo to zleciła mi psycholog. Pojechałam z mamą, tatą, siostrą i siostrzenicą. Dziwnym trafem, zauważyłam, że jedziemy nie tą drogą, co powinniśmy. Domyślałam się, co mnie czeka, jednak miałam jeszcze resztki nadziei. Trafiłam na oddział psychiatrii dla młodzieży. Było tam okropnie. Pacjentów traktowano gorzej niż zwierzęta. Mi "lekarz" powiedział np., że jestem "p******* idiotką, nie będę miała dzieci i nie zasługuje na życie". Jeżeli ktoś chciał coś powiedzieć, zasugerować, dostawał zastrzyk i/lub był zamykany w izolatce. Nie chcieli nikogo słuchać. Ale mniejsza z tym. W pierwszych dniach nie chciałam jeść, podali mi jedzenie przez sondę. Niemiłosiernie bolało, leciała mi krew z nosa. Po tygodniu zaczęłam jeść na przymus, chciałam jak najszybciej wyjść, jednocześnie nie tyjąc. Niewykonalne. Po kryjomu ćwiczyłam w łazience, wymiotowałam. Spędziłam tam prawie 3 miesiące. Z 35 kg przytyłam do 45. Czułam się z tym tak okropnie, że rzuciłam szkołę, chłopaka, życie towarzyskie. Jeździłam na wizyty u psychologa i psychiatry (nadal jeżdżę). Później zdiagnozowano u mnie także depresje, fobię społeczną i nerwicę. Odkąd wróciłam ze szpitala nie wychodzę kompletnie z domu. Ciągle płaczę. Kiedy muszę jechać do psychologa (co tydz.) chowam się i idę tam, gdzie jest najmniej osób. Boję się spojrzeń ludzi. Boję się, że zobaczą, jaka jestem gruba. Boję się tych słów "Patrz, ona kiedyś była taka chuda, a teraz tak przytyła" .Chciałam się zabić wielokrotnie. Za każdym razem próba kończyła się niepowodzeniem. Nie chcę już tak dłużej "żyć". Wolę umrzeć niż być taka. Nie wiem co robić. Przepraszam, że tutaj to piszę, ale nie mam nawet z kim porozmawiać, bo wszyscy przyjaciele się ode mnie odwrócili, mówiąc, że się "zmieniłam". To dla mnie bardzo trudne.


12 lip 2013, 15:47
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
u mnie było dokładnie tak jak u anorektyczki sprzed 3 lat... jakbym o sobie czytała tylko ja w tej chwili to właśnie przeżywam... tkwię w tym bagnie po same uszy... wiem,że MUSZĘ zacząć normalnie jeść (teraz rano ciastko - ewenement wśród anorektyczek, co nie? potem arbuzik, potem jakaś surówka i marchewka... ,ieszkam z facetem i musze mu ściemniać że jem, że właśnie zjadłam przed jego powrotem z pracy albo nabieram pierś z kurczaka na talerz, mielę w buzi i wychodzę do kuchni wypluć a resztę na talerzu zakopuję w surówkę...) MUSZĘ przytyć, chcę tego ale z drugiej strony psyche mi nie pozwala... dziś rano było 40,8kg...
a powinno być conajmniej 48kg...\'
a ja panicznie boję się że od kromki chleba czy plastra chudego twarogu koszmarnie się utuczę...
więc tego nie jem tylko zapycham sie arbyzem...
z resztą głodu po jakimś czasie już się nie czuje, w brzuchu autentycznie przestaje burczeć...
patrzysz na jedzenie i od samego patrzenia czujesz jakbys miała balon w brzuchu... nie chce sie jeść...]
ja mam smaki na różności ale same mało kaloryczne (owocki, kapusta kiszona, kalafior gotowany czy surowa marchewka), wiem że to akurat mogę jeść bez ograniczeń ale nie daj Boże zjem 2 a nie 1 marchewkę na \"kolację\" to już mam mega schiz, że rano waga wskaże więcej - chore to jest, co nie???
zdaję sobie z tego sprawe ale to jest silniejsze od rozumu...
nie mogę sie przemóc aby iść po poradę... do psychologa, dietetyka... bo boję się, że w końcu ktoś się za mnie ostro weźmie...
zachynają mi się zwały zdrowotne, nerki mnie pobolewają, mam w nich piasek - wiem, że to od tego ale... biorę antybiotyk bo lekarka chyba nie skapbnęła się ze to może być od odchudzania... zwłaszcza, że kiedyś już to miałam przed dietami...
gdybym mogła cofnąć czas nie zaczęłabym diety...
chciaż na początku była to naprawde racjonalna dieta z głową, dopiero potem zaczęło mi się wszystko wymykać spod kontroli aż do anoreksji...
UWIELBIAŁAM KIEDYŚ JEŚĆ TAK JAK TY, OPYCHAŁAM SIĘ WRĘCZ, I MÓWIŁAM ŻE ZE MNIE NIGDY NIE MOGŁABY BYC ANOREKTYCZKA(WSZYSTKO INNE TEK ALE NIE TO!!!!!!!) BO ZA BARDZO KOCHAM JEŚĆ I GOPTOWAĆ - ŚWIETNIE GOTUJĘ I NADAL TO UWIELBIAM ROBIĆ ALE NIE JEM TEGO CO PRZYGOTUJE BO OD GOTOWANIA CZUJE SIĘ JUZ NAJEDZONA...
UWAŻAJ NA SIEBIE, NAPRAWDĘ... MÓWI CI TO KTOŚ KTO W TEJ CHWILI TO PRZECHODZI!!!!!!!!
WIDZĘ U SIEBIE PSYCHICZNE ZMIANY, JESTEM OPRYSKLIWA DLA BLISKICH, MAM DEPRESJE, MAŁO CO MNIE CIESZY - CHYBA TYLKO DIETKOWANIE... O ILE TAK TO MOŻNA UJĄĆ...


12 lip 2013, 15:55
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Bardzo przepraszam jeśli był już taki wątek, ale jest iuch tu tak dużo, że nie mam siły wszystkiego przetrsząsać. Przepaszam.
Moja przyjacióółka około 3-4 lat temu chorowała na anoreksję, z jej opowiadań wnioskuję, że było już naprawdę źle. Przy wzroście 164 cm, ważyła ok. 41 kg. Teraz od jakiegoś czasu to znowu wraca. Nie je nic, albo bardzo mało. Albo przeplatają się takie fazy, że głodzi się albo je ok. 400kcal dziennie przez np 2-3 tygodnie a potem znowu w miarę nromlanie je. CZasem w tej fazie jedzenia je dużo, np czekolady,chipsów, takich śmeici.
Ostatnio znowu schudła bardz dużo, jeszcze jej nie widziałam żeby tak jej wystwały obojczyki, łopatki, kolana, kości przy nadgarstkach, przerwa między jej udami jak chodzi jest już grubości mojej ręki. Zaczyna mnie to przerażać. Bardzo dużo śpi. W weekendy jak ma trochę więcej wolnego, to zasypia po 1, budzi się po 11, a koło 15 i tak usypia na godzinę i potem znowu np, o 19.
Jeżeli ona sama nie zaczyna tematu, to ja nigdy nie staram się naciskać ani niczego z niej wyciągać. Nie chcę żeby się przede mną chowała, zmaykała. Nie chcę stracić jej zaufania.
Proszę, czy mógłby mi ktoś poradzić, jak się przy niej zachowywać? tak, żeby jej pomóc, żeby nie stracić jej zaufania...?
Ona na razie nie zgodzi się na żadną wizytę u psychologa, ani u psychiatry tym bardzije, na razie nie widzi za bardzo tego, że aż tyle schudła.
Proszę o czyjąś pomoc.


12 lip 2013, 16:21
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Moja matka jest idealna. Oczekiwała ode mnie tego samego. Miałam być najlepsza w tańcu, najchudsza, najładniejsza, najlepiej wyglądająca. Nauczyła mnie liczenia kalorii, a nawet prowokowania wymiotów. Wmawiała, że jestem gruba, że nie wolno jeść słodyczy, że trzeba mieścić się w limicie kalorii, które ona mi każdego dnia ustalała (1000-1200 kcal). Zawsze mówiła, że za mało z siebie daję, że za mało trenuję. W rzeczywistości mój dzień składał się ze szkoły, treningów i małej ilości snu..

Pamiętam dokładnie dzień kiedy skończyłam I klasę Szkoły Baletowej. Dostałam wyróżnienie, za co w nagrodę mama kupiła mi jogurt. Siedziałam więc na schodach pałaszując ze smakiem swoją nagrodę, kiedy usłyszałam głosy dobiegające z salonu ,,Margaret jak Ty traktujesz dziecko? Przecież Ty z niej robisz anorektyczkę. Zobacz jak ona wygląda, jest taka chuda i wyczerpana" - usłyszałam głos siostry mojego ojczyma a zarazem mamy mojej najlepszej przyjaciółki. Potem mama zaczęła się śmiać ,,Marta nie przesadzaj, proszę Cię. Ona wcale nie jest chuda, a ostatnio mało tańczy i je dużo. Zresztą anoreksja to nie taka straszna rzecz. Podoba mi się ich wygląd, silna wola, ćwiczenia, które wykonują..." zaczęłam gorączkowo myśleć, próbując sobie przypomnieć co to jest anoreksja. Poszłam więc do siebie do pokoju i wystukałam w google ,,anoreksja" wyskoczyło wiele zdjęć, diet, opisów choroby.. Spodobało mi się to, a może chciałam aby moja mama była ze mnie dumna ? Nie wiem, w każdym razie wtedy wszystko się zaczęło. Miałam wówczas 152cm/38kg. Czułam się dobrze z tą wagą ale chyba chciałam spodobać się mamie. Po każdym zgubionym kilogramie moja matka była ze mnie dumna, cieszyłam się z tego, chciałam chudnąć jeszcze. Doprowadziłam się do takiego stanu, że nie miałam siły wstać z łóżka. Spędziłam kilka miesięcy w szpitalu i wyszłam z niego z wagą 41 kg/155 cm. ,,Boże dziecko ale ty przytyłaś. Możesz wrócić do domu jak schudniesz 5 kg" - usłyszałam mamę kiedy opuszczałam mury szpitala. Dała mi 20 zł na bilet. Wyrzuciła mnie z domu. Co w takiej sytuacji może zrobić dwunastoletnia dziewczynka ? Udałam się do swojej przyjaciółki Kingi. Jej matka pozwoliła mi zostać. Były wakacje. Beztrosko spędzałam chwilę. Było po prostu cudownie. Jednak coś mnie ciągnęło do domu. W końcu znowu zaczęło się unikanie jedzenia, co przy Marcie było niemożliwe. Więc wymiotowałam. Schudłam. Wróciłam do domu. Wszystko zaczęło się od nowa. Chudłam, dużo trenowałam, nie jadłam. Chyba nawet mi się to podobało.

Jakoś w lutym tego roku znowu doprowadziłam się do stanu wyniszczenia. Mdlałam, trafiałam do szpitala, trochę tyłam, wychodziłam do domu, chudłam, mdlałam, szpital... Moja mama nie zgadzała się jednak na specjalistyczne leczenie. A u mnie pojawiła się silna chęć powrotu do zdrowia. Zaczęłam po kryjomu przed nią chodzić do psychologa. Dostałam ofertę czegoś w rodzaju kliniki, chodziłabym normalnie do szkoły, trenowała ale mieszkała wraz z innymi osobami z moim problemem u małżeństwa, którzy zajmowali się zaburzeniami odżywiania. Moja matka wyśmiała ten pomysł, stwierdziła, że psycholog robi mi tylko wodę z mózgu i zakazała do niej chodzić. Zadzwoniłam po babcię i dziadka z Francji. Namówili ją do kliniki i się tam udałam. Jednak to miejsce nie pomogło. Mogłam robić wszystko. Wymiotować, ukrywać jedzenia, chudłam. Dowiedzieli się o tym dziadkowie i przyjechali do Polski. Odebrali prawa rodzicielskie mojej matce i wyprowadziłam się do nich do Paryża.

Chcieli mi pomóc, a ja znowu zaczęłam odrzucać pomoc. Trafiałam do szpitala, a kiedy wydawało się, że powoli wychodzę na prostą znowu przestawałam jeść i chudłam.

Doprowadziłam się do wagi 25kg/160cm. Trafiłam na oddział zaburzeń odżywiania. Leżę tu od 3,5 tygodni. Wypuszczą mnie z wagą 43 kg, ja zejdę do 37, a potem zamierzam się zdrowo odżywiać i dużo ruszać. Mam nadzieję, że tym razem mi się to uda.


12 lip 2013, 16:27
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Jak miałam 10lat zaczełam się odchudzać ( wymioty , brak jedzenia , tylko piłam i jak już to 2 owce nnna dzień ) cały czas trenowałam gimnastyke artystyczną . Po 7 miesiącach przy wzrosćie 156 i wadze 32 kg zendlałam na zawodach . Lekarze trzymali mnie na odzele 4,7 tyg doszłam do wagi 43 kg i zgrubłam co mi sie nie podoało . Gdy wyszłam pogrążyłam się w diecie w lustrze widziałam grubą świnie a w rzeczywistości szkilet składający się z skóry mięsni i kości . Znów zaczełąm przyjaźń z anoreksją i bulimią miałam wtedy 12 lat wzrost 164 a waga 35 kg . Nikt tego nie zauważał bo ubierałam na siebie dużo warstw ubrań ... Do 14 roku życia schodziłam z wagą i schodziłam . w wieku 14 lat 174cm i 30 kg. Wkońcu zobaczyłam w lustrze jak ja wyglądam szkilet i skóra . Poczułam że nie mam po co żyć . Poszłąm do toalety , pociełam żyłe w prawej ręce i w lewej . Rodzice akrurat chcieli ze mną rozmawiać i weszli a tam ja w kałuży krwi . W szpitalu spędziłam prawie 4 mies teraz mam 16 lat 179 / 53 kg biegam ćwicze gim . sportową ale jem normlnie . nie polecam tej choroby


12 lip 2013, 16:29
Zgłoś ten post
Wyświetl profil

Rejestracja: 11 lip 2013, 13:39
Posty: 29
Odpowiedz z cytatem
Kiedy dostałam anoreksji?
rok temu miałam 10 lat 146cm wzrostu i ważyłam 38kg
byłam dziwna chciałam bardzo być jak 5 latka nie wiem dlaczego teraz ale wtedy był to dlamnie cel życiowy.no i odchudzałam się wieloma dietami .moja mama zaczela się niepokoić .ale wszystko się zmieniło jak zachorowałam lekarz kazał mi zdrowo jeść (nie miałam wyjścia) któregoś dnia stanęłam na wadze miałam już 11 lat i 40kg ...
Załamałam się w lustrze wydawałam się gruba miałam wielkie uda i ogromny brzuch ...

chociarz tak mi się wydawało wyglądałam idealnie jak na 11 latke
Ale następnego dnia w mojej klasie był dzień anorektyków (czyli uczyli nas żeby nie poddać się anoreksji lub coś w tym sensie poprostu pokazywali nam jakie to straszne ...

Ależ ja byłam wtedy głupia mi! mi,to się podobało sama chciałam być taka piękna-chuda
Wiec nic nie jadłam a mama coraz bardziej się martwiła i kazała mi jeść,,wiec ja udawałam chorą i wymiotowałam...Bo..Bo ja nie chciałam żeby się dowieziała naprawde i wmawiałam lekarzowi ,że zjadłam stary jogurt i to poskutkowało dostałam tylko tabletki

Lecz gdy już niby wyzdrowiałam zaczełam wymyślać plan..
żeby wszyscy myśleli ,że ja dużo jem
zawsze z jedzeniem przychodziłam dozwojego pokoju,często bywało tak ,że brałam nie przezroczyste worki i wrzucałam to jedzenie i chowałam po szafkach a potem na następny dzień
idąc do szkoły wyżucałam je ... Tak samo robiłam z kanapkami do szkoły
Lecz często brałam pieniądze do sklepiko i mówiłam rodzicom ,ze tak naprawde kupie sobie tam śniadanie. a po szkole chodziłam kupować różne tabletki oczyszczające i one skutkowały już po połowie roku schudłam 10 kg i miałam wtedy 152cm i 25kg
Tego samego dnia ustanęłam na wadze i usłyszałam głos mamy która weszła do łazienki
i to zobaczyła.a ja za strachu jak ją zobaczyłam zamdlałam choc sądze ,że to pewnie tyeż z niedożywienia ... Mama zadzwoniła po bogotowie jakieś 4miesiące tam spędziłam niestety musiałam tam jeść choć wszystko i tak zwracałam to mój organizm się nieco zregenerował

Gdy wróciłam do domu miałam juz 12 lat 155cm wzrostu i ważyłam 35kg
w tej chwili mam nadal 12 lat i waże już 40kg
pomaga mi noszenie czerwonej branzoletki ona pomaga mi na apetyt tak samo jak jedzenie na czerwonym talerzu...nikomu nie życze żeby dostał anoreksji
to tyle


12 lip 2013, 16:33
Zgłoś ten post
Wyświetl profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w temacie   [ Posty: 32 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4  Następna

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot], vikaya, wsmhs i 50 gości


Możesz tworzyć nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Przejdź do:  
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
Designed by ST Software